czwartek, 21 lutego 2013

Prawda obiektywna i różne oceny sytuacji

Dla mnie coś takiego jak pełen obiektywizm nie istnieje. A przynajmniej u ludzi. Żeby być w pełni obiektywnym trzeba by nie mieć żadnego doświadczenia, wiedzy, uczuć, wspomnień. Pozbawić się człowieczeństwa na rzecz obiektywizmu. Głupie i niemożliwe.

Cóż, wokół nas pełno jest kontrowersyjnych sytuacji. W niektórych mamy podobne zdania, w innych całkiem różne od siebie, a w jeszcze innych prawie żadnego (swojego), gdyż nie znamy się na danej sprawie. Rozważmy te trzy przypadki:

Pierwszy, najprostszy i stosunkowo najczęstszy. Grupia robotników dowiaduje się, że dziś wyjątkowo kończą zmianę godzinę wcześniej. A znienawidzony kierownik, który ich o tym poinformował właśnie wylał na siebie kawę. Wszyscy są szczęśliwi i ze śmiechem klepią się po brzuchach. Wiadomo - im praca krótsza tym lepiej. W dodatku ta menda się oblała... Jeżeli w stosunku do faktu mamy jednakowe nastawienie całej grupy, jest ono jednoznaczne, wynikające z uniwersalnych zasad (komu się chce siedzieć dłużej w robocie) to reakcje też będą zbliżone do siebie.

Drugi, przypadek. Katastrofa samolotu. Zamach, czy wypadek. Wina po stronie pilotów, kontrolerów lotu, organizatorów, czy kogoś innego? Każdy ma w tej sprawie zdanie. Własne zdanie? Nie wiem, raczej nie. Dziś wszystko kreuje nasz światopogląd. Nasze systemy wartości budują się całe życie, jednak nie mamy sami na nie takiego wpływu, jak nam się wydaje. To jaką mamy opinie kreuje wiele czynników, takich jak pochodzenie, autorytety, rodzina i wychowanie, status/zamożność, media, do których mamy dostęp, presja otoczenia, nasze doświadczenie i wiele innych. Media są jednym z najważniejszych w tym przypadku. Każda strona ma na potwierdzenie swoich tez jakieś założenia i dowody. Jedne media i autorytety podają informacje, na których bazują jedni, drugie - dowody dla drugich. Przecie nikt z nas nie był na miejscu katastrofy i nie przeprowadzał dochodzenia. Polegamy na informacjach z mediów, które uważamy za rzetelne, na rozmowach z rodziną i przyjaciółmi. Każdy ma dostęp do innych informacji, i inaczej je odbiera, a także przepuszcza przez własne sitko, wcześniej wykreowanych ogólnych założeń. To dobrze, że nie ma jednakowych zdań w każdym przypadku (nie mówię konkretnie o tym), zmusza to do dyskusji, a jeżeli jest ona merytoryczna, to przynosi same korzyści. Gorzej, jeżeli mamy klapki na oczach i jesteśmy całkowicie pewni, że racja jest po naszej stronie, uważamy argumenty drugiej strony za głupie i bezsensowne i zamiast przedyskutować problem zaczynamy się wzajemnie wyzywać. Niestety, takich ludzi kreuje dzisiejszy świat.

Trzeci przypadek. Nasz autorytet wypowiedział się w kompletnie obcej nam dziedzinie, a my się z nią zgadzamy. Wówczas bazujemy na jego opinii i doświadczeniu, jego argumenty wydają nam się słuszne. Często wówczas idziemy w zaparte, broniąc w rozmowie jego opinii i niejako przejmując jego widzenie, używając jego argumentów, bo sami nie jesteśmy w stanie sformułować własnych. To często łączy się z sytuacją z przypadku drugiego. Należy jednak pamiętać, aby nie ufać ślepo autorytetom, a w dziedzinach, na których się nie znamy nie czynić się samozwańczym znawcą i ekspertem.

Można też nie mieć własnego zdania i milczeć. Nie powinno się jednak zostawać całkowicie biernym i obojętnym w stosunku do ważnych kwestii. Warto poobserwować zjawisko, zaczerpnąć wiedzy i wyrobić swoje zdania. Bo kiedy my nie mamy swojego zdania, nawet lekko spaczonego przez różne czynniki, to łatwiej innym narzucić nam zdanie obce. A tego należy się wystrzegać.

Kto komu rękę w kieszeń wkłada?

Wszędzie słyszymy, że państwo nas okrada. Na spotkaniu rodzinnym, luźnej rozmowie, w telewizji. Każdy się skarży i narzeka na państwo. Najczęściej owe żale kierowane są w stronę administracji i urzędników państwowych, w równym stopniu dostaje się również ekipie rządzącej. A to bzdurne przepisy (oczywiście przeciętny Polak jest specjalistą w każdej dziedzinie...), a to ich urzędnicza nadinterpretacja, a to zmowa wszystkich, ażeby odebrać biednemu człowiekowi wszystkie pieniądze.
W programach pokrzywdzeni przez państwo skarżą się do nas, a sprawa jak zwykle nie jest pokazywana obiektywnie, odbiorca otrzymuje obraz skrzywdzonego, Bogu ducha winnego człowieczka i cały krwiożerczy system urzędniczy. (czy to policyjny, czy każdy inny, problem jest dość uniwersalny). Ale zastanówmy się. Przecie dany człowiek nie może być bez winy. Na przykład sprawa podatków nałożonych na osobę X i różnych innych obciążeń finansowych związanych z ich nieuregulowaniem. Osoba ta tłumacz się, że nie ma jak zapłacić, więc nie płaci. Umarł ktoś z rodziny, osoba X nie ma pracy, lecz ma za to czwórkę dzieci. Ogólnie mówiąc - trudna sytuacja. Nie, nie chodzi mi o to, że potępiam osobę X, i jej zachowanie i fakt, że ta osoba nie ma jak już spłacić narosłych odsetek. Rzecz w tym, że państwo upomina się o swoje, a zostaje przedstawione jako nieludzki i bezwzględny organ. Nie ma tu prostych rozwiązań, lecz nie można winić państwa za zaistniały problem.

Owszem, można powiedzieć, że "to zdzierstwo i nie ma warunków, żeby się wyplątać." lub "Urzędnicy są złośliwi i się na mnie uwzięli." Musimy jednak pamiętać, że nie można sobie pozwolić na zbytnie ustępstwa. Jasne, co Polsce zależy na paru tysiącach zaległego podatku osoby X, w skali całego budżetu ta kwota jest niczym. Jednak, w przypadku hipotetycznego umożenia kary i odsetek z powodu trudnej sytuacji, każda osoba może powiedzieć "Hej, mi też jest ciężko. Skoro on nie musi płacić, to czemu ja mam?" Ustępstwa rodzą kolejne ustępstwa, coraz większe i większe. Jest to efekt kuli śnieżnej. Kiedy już parę tysięcy osób X nie musiało by płacić podatku, to utracona kwota była by już bardzo wysoka. Nasza historia dobrze nam pokazuje, że kolejne ustępstwa (na przykład te wobec szlachty) na dalszą metę nie przynoszą nic dobrego.

Spójrzmy na to z drugiej strony. Czy my jesteśmy w porządku względem państwa? Nie wydaje mi się. Każdy stara się zyskać jak najwięcej a zapłacić jak najmniej. Często działamy niezgodnie z prawem, wykorzystujemy luki w nim lub nieudolność organów państwowych. Większość myśli o sobie i o swoich najbliższych. Nie jest to złe myślenie, jednak oszustwa finansowe, korupcja czy inne przekręty dobrymi już nie są. Nie ma się co więc dziwić, że wszędzie brakuje pieniędzy, bo sami je państwu zabieramy. Jedna osoba nie wyrządzi wielkiej krzywdy, jednak 38 milionów - owszem.
Nie twierdzę, że państwo jest wobec nas fair, jednak nie oczekujmy od niego niczego innego, niż tego jak sami się wobec niego zachowujemy.

Na dobry start

Witam każdego na moim nowo powstałym blogu. Będę tu zamieszczał moje obserwacje i przemyślenia dotyczące otaczającej nas rzeczywistości. Nie zamierzam uciekać od trudnych tematów, lecz przedstawiać merytoryczne fakty oraz mój stosunek do danej sprawy. Wpisy będą miały raczej luźny charakter. Będę się starał pisać przynajmniej jeden post na tydzień, jednak mam nadzieje, że uda mi się częściej. Aktualnie mam trochę pomysłów, jak będzie później - zobaczymy. Celem tego tworu jest przedstawienie moich przemyśleń a także zaproszenia Was, czytelników do udziału w dyskusji na dany temat.